Sokolim okiem – Dawid Curyło
Po długiej przerwie powracamy do naszego cyklu „Sokolim okiem”, gdzie rozmawiamy z ludźmi związanymi w przeszłości bądź w teraźniejszości z naszym klubem. Tym razem z naszymi pytaniami zmierzy się najlepszy strzelec „zielono - czarnych” w rundzie jesiennej – Dawid Curyło!
Poprzednie rozmowy:
1. Marek Kalemba
2. Mateusz Kural
- Jak podsumujesz rundę jesienną w swoim, jak i klubu wykonaniu?
Uważam, że rundę jesienną możemy uznać za udaną ponieważ zrealizowaliśmy cel, który sobie założyliśmy przed sezonem, czyli fotel lidera. Mimo wpadek w pojedynkach derbowych, w których moim zdaniem zbrakło trochę zimnej krwi i szczęścia, zaprezentowaliśmy się pozytywnie. Jeśli chodzi o rundę w moim wykonaniu to też nie mam na co narzekać, choć nie ustrzegłem się kilku błędów, które zaważyły m.in na porażce w Biadolinach Szlacheckich. Cieszy na pewno dorobek strzelecki, który jak na pozycje na której występuje jest całkiem dobry.
- Czujesz się bardziej obrońcą czy napastnikiem?
Jeśli chodzi o mnie to na pewno w większej części czuje się napastnikiem. Poza okresami młodzieżowymi, w których sporo grywałem w obronie to w dorosłej piłce najczęściej odgrywałem role napastnika. Dopiero w Sokole trener Kargul przesunął mnie do obrony ze względu na urodzaj jaki panuje w szeregach ofensywnych naszej drużyny.
- Osoba, która nie interesuje się tutejszym futbolem może w ciemno powiedzieć, że statystyki masz typowo dla napastnika, a prawda jest trochę inna...
Rzeczywiście może moje statystyki nie wyglądają na tą pozycje na, której występuje. Można jedynie się z tego cieszyć, lecz warto też zauważyć, że kilka ze strzelonych przeze mnie bramek padło z rzutów wolnych i rzutu karnego. Poza tym, mam to szczęście, że gdy melduje się w polu karnym przeciwnika to "piłka mnie szuka" i często dochodzę do sytuacji strzeleckich.
- Jesteś przykładem zawodnika, który - gdy zajdzie potrzeba może zagrać wszędzie, nawet między słupkami.
Na moje nieszczęście dokładnie tak jest. Zaczynając od wieku trampkarza po dziś dzień zdarzyło mi się grać już na wszystkich możliwych pozycjach. Sytuacje kadrowe w niskich ligach czy tez ligach młodzieżowych zmuszają nie raz do różnych rotacji w składzie, niestety dla mnie to ja zawsze byłem tym gościem, którego gdzie nie postawisz, tam zagra . Dzięki temu w Sokole przez dwa i pół roku gry miałem okazję zagrać we wszystkich formacjach od bramki zaczynając, na ataku kończąc.
- Z mniejszym bądź większym powodzeniem rywalizujesz także na halowym parkiecie. Która odmiana piłki - ta trawiasta czy halowa jest trudniejsza?
W piłce trawiastej przez 90 minut rywalizuje ze sobą 22 zawodników, którzy na ten wymiar czasowy muszą być przygotowani motorycznie, taktycznie jak i psychicznie. Cała drużyna musi zasuwać od początku do końca spotkania. W futsalu natomiast jest krótki wymiar czasowy, zmiany są hokejowe więc jest większa możliwość rotowania składem. W piłce halowej też nie trzeba przejmować się warunkami atmosferycznymi przez co wydaje mi się że piłka trawiasta jest trudniejsza.
- Jak wspominasz czas spędzony w młodzieżowych zespołach Okocimskiego?
Jeśli chodzi o Okocimski to wspominam go raz lepiej raz gorzej. Pewne jest, że w Okocimskim poczyniłem największy postęp. Do tego okresu dochodzi także szkoła o profilu sportowym więc te 3 lata bardzo mnie rozwinęły. Gra w czołowym juniorskim zespole w okręgu i do tego możliwość bycia jego kapitanem dodała mi pewności siebie. Miałem możliwość zagrania też przeciwko kilku chłopakom, którzy grają teraz w ekstraklasie lub po pierwszej, drugiej lidze. W jednym z meczów w MLJ tworzyłem nawet parę stoperów z Kubą Czerwińskim, który teraz występuje w Legii. Była też okazja trenowania z pierwszą drużyna, która jeszcze wtedy była w II lidze. Niestety wtedy trenerzy i zarząd nie dawali zbytnio szans wychowankom i wszystko potoczyło się jak się potoczyło.
- Miałeś okazję występować na poziomie IV ligi w Sokole Borzęcin, czy też klasy okręgowej w barwach Iskry Łęki. Jak bardzo widoczna jest różnica między tymi klasami rozgrywkowymi, a naszą A-klasą?
Jeśli chodzi o 4 ligę to jest to liga bardzo niewdzięczna, ponieważ pochłania bardzo dużo czasu ( dalekie wyjazdy, częste treningi) i bardzo ciężko pogodzić ją z pracą, bo wyżyć na pewno z gry się nie da na tym poziomie. Jeśli chodzi o poziom to jest już duża różnica między Seria A. W drużynach ciężko znaleźć słabe punkty i kondycyjnie też to są drużyny dobrze przygotowane. Okręgówka natomiast nie jest taka straszna. Jeśli drużyna ma szeroką kadrę z 3-4 dobrymi młodzieżowcami może spokojnie grać w czubie tabeli V ligi.
- Skąd wzięła się Twoja, dość specyficzna ksywa?
Ksywa jeszcze z czasów Okocimskiego. Powstała wtedy drużyna futsalowa MYRLAND w Brzeskiej Lidze Futsalu. W tej drużynie oczywiście występowałem i po pierwszym meczu w BLF koledzy z Okocimskiego nazwali mnie po prostu Myrland i się jakoś przyjęło
- Jakie plany bądź cele stawiasz sobie w nowym 2017 roku?
Jako pierwszy cel to za pewne jak większość z nas muszę zrzucić parę kilo nadwagi, której niestety się troszkę uzbierało . Następnym cel to upragniony awans z Sokołem do okręgówki. Już raz udało mi się to z Iskrą Łęki, więc mam nadzieję, że i teraz się uda z Sokołem
Kolejny cel jest już bardzo odważny, a mianowicie będzie to ślub z moją narzeczoną Anitą, którą bardzo pozdrawiam i całuje :)))
Korzystając z okazji chciałbym życzyć SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU wszystkim kibicom, piłkarzom i działaczom Sokoła Maszkienice.
foto: własne/ Okocimski Brzesko
Komentarze