Drużyna Spółdzielcy przystąpiła do meczu bardzo zmotywowana. Spowodowane to było z jednej strony, wstydliwą – można to tak powiedzieć – porażką z wcześniejszym rywalem – drużyną z Gnojnika, która nie jest zbyt trudnym rywalem a z drugiej meczem z Iskrą Łęki, która to obecnie jest liderem tabeli B-klasy.
Już w pierwszych minutach Spółdzielca mogła zdobyć aż dwie bramki. Pierwszą sytuację miał Maciej Dębski, który chybił w będąc sam na sam z bramkarzem a w drugiej Krzysztof Liszka zmarnował doskonała okazję.
Niestety stara piłkarska prawda mówiąca o tym, że niewykorzystane sytuacje się mszczą, sprawdziła się w stu procentach w 4 minucie meczu. Sędzia podyktował rzut wolny dla drużyny Iskry z prawej strony boiska. Zawodnik gości – Paweł Wolsza idealnie przymierzył a zasłonięty Adam Morys niestety minimalnie minął się z piłką. Goście wyszli na prowadzenie.
W 8 minucie doskonałą sytuacje na wyrównanie miał Sylwester Bojdo. Oddał On strzał głową z ok. 10 metrów po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Niestety – piłka minęła słupek dosłownie o 2 cm. Szkoda było tej sytuacji, zwłaszcza że S. Bojdo był zupełni niepilnowany.
To co zdarzyło się w następnych 20 minutach meczu było czymś niezwykłym.
Najpierw w 10 minucie trzymany w polu karnym był Dębski za co sędzia podyktował rzut karny. Wykonał go sam poszkodowany, który zmylił bramkarza i doprowadził do wyrównania.
5 minut później podyktowany został następny rzut karny dla Spółdzielcy. K. Liszka został podcięty w polu karnym i sędzia wskazał na wapno. Do piłki ponownie podszedł M. Dębski i pewnie wykonał jedenastkę.
Następnie około 19 minuty w polu karnym, zawodnika gości sfaulował S. Jewuła, przez co sędzia podyktował rzut karny dla drużyny z Łęk. Strzał ten idealnie wyczuł bramkarz Spółdzielcy i złapał On piłkę przez co drużyna z Łęk nie doprowadziła do remisu.
Następnie aż do przerwy zarówno jedna jak i druga drużyna wymieniały się akcjami. Co rusz piłka znajdowała się albo w polu karnym gości albo gospodarzy, jednak żadna ze stron nie zdołała zdobyć upragnionego gola.
Drugą połowę Spółdzielca rozpoczęła spokojnie. Dobrze rozgrywała piłkę starając się zorganizować atak pozycyjny i w odpowiednim momencie zaatakować. Jednak to gościom dopisało szczęście. W 55 minucie po błędzie obrony bramkę zdobył zawodnik z Łęk – Michał Grabania
W 57 minucie - Znów po błędzie obrony Spółdzielcy – Paweł Wolsza został niepilnowany w szesnastce i precyzyjnym strzałem z ostrego kąta, pokonał Adama Morysa, zdobywając swojego drugiego gola. Sytuacja w tej chwili nie wyglądała za dobrze.
Ataki Spółdzielcy zaczęły być coraz bardziej intensywne a Zespól z Łęk jak na lidera nie rozgrywał wybitnego spotkania. Niestety w większości przypadków akcje były przerywane lub gościom pomagał sędzia.
Tutaj należy poświęcić osobny akapit sędziom. W pierwszej połowie pracę sędziów można ocenić na dobrą. Karne były prawidłowo podyktowane i w ogólnym rozrachunku sędziowie dobrze się spisywali. Lecz to co działo się w drugiej połowie jest czymś niezwykłym. Należy wspomnieć tu o nieuznaniu prawidłowo zdobytego gola prze Spółdzielcę, kilku spalonych, których nie było oraz nieprzyznaniu kartek po brutalnych atakach gości.
Niestety w końcówce meczu, zawodnicy gospodarzy, wyraźnie poirytowani pracą sędziów, rozkojarzyli się na tyle, że Iskra zdobyła kolejnego gola. Zespól gości wykonywał rzut rożny. Piłka powędrowała na krótki słupek bramki. W tym miejscu stał dobrze ustawiony R. Chamioło, który wybił piłkę. Niestety wybił ja za słabo i wprost pod nogi rywala. Zawodnik Spółdzielcy próbował co prawda ratować sytuację, ale mimo wszystko goście zdobyli czwartego gola i wynik tego spotkania był już przesądzony.
Następny mecz Spółdzielca rozegra z zespołem Pogoni Biadoliny Radłowskie. Mecz może być interesujący, ponieważ obecnie Pogoń – podbudowana ostatnią wygraną z zespołem Orła Stróże, będzie chciała na swoim stadionie wywalczyć kolejne trzy punkty a Spółdzielca przerwać złą passę.
Mecz odbędzie się o godz. 17:00, 30 kwietnia na stadionie w Biadolinach. Już teraz zapraszamy na to spotkanie.